piątek, 8 marca 2019

Czas powrotu



Każdy czas w roku miał niegdyś – dużo bardziej wyraziście niż dzisiaj - charakterystyczne tylko dla siebie zwyczaje, wyróżniające go spośród innych czasów, a przeżywającym go dające poczucie stabilności i porządku. Ludzie potrzebują tego – chcą na ogół wiedzieć, co się kiedy wydarzy i czego się można spodziewać, jak małe dziecko, które czuje się najbezpieczniej w swoim pokoiku, wśród swoich zabawek i rzeczy, dobrze znanych i przewidywalnych.
Jeśliby jednak zadać sobie trud i zajrzeć nieco głębiej, odchylić kolorową zasłonę zabawy i tradycji, i spojrzeć w głąb, próbując odkryć sens – wtedy te cyklicznie powracające obyczaje jawią się takiemu badaczowi niejednokrotnie jako swego rodzaju przypowieść o człowieku, o jego życiu i wszystkim, co z tym życiem związane, o borykaniu się z problemami, które – jak się okazuje – są odwieczne.
 Przechodząc do sedna sprawy, warto zwrócić uwagę na karnawał i jego zakończenie, taki fascynujący przełom. Niezwykły był to czas - przede wszystkim szalonej zabawy, łamania norm i reguł. Czas, w którym pewne odwiecznie ustalone zasady zdawały się chwilowo nie obowiązywać i można było pozwolić sobie na o wiele więcej niż zwykle. Nie jest zapewne przypadkiem, że ulubioną zabawą karnawałową w dawnej Polsce był tak zwany „świat na opak”. Na czym ona polegała? Na tym, że podczas zabaw karnawałowych król stawał się chłopem, hrabina – pasterką, szlachcic – szynkarzem albo żebrakiem. Takie przebieranki modne były nawet na królewskim dworze, na polskich zaś wsiach pojawiały się w tym czasie rozmaite fantastyczne stwory, przedziwne postacie w maskach i dziwne straszydła – można je spotkać niekiedy i dzisiaj w niektórych regionach.
I choć były to tylko zabawy, nadejście Wielkiego Postu witane było zazwyczaj przez duchownych westchnieniem ulgi - po okresie wielkiego zamętu i „pomylenia” następował czas powrotu do swoich własnych życiowych ról. Zdejmowano maski, kryjące twarze. Każdy był znowu sobą, na dwory i do chałup wracała normalność.
                        Dziś – tak mi się czasem wydaje – nie potrzeba niekiedy karnawału, aby zobaczyć „świat na opak”. Również po naszej współczesnej Polsce i po całym świecie szaleją przedziwne „stworzenia”, które nie wiadomo, kim naprawdę są – i nie chodzi tu bynajmniej o wygląd fizyczny, ale o coś, co nazwałabym „wyrazistością światopoglądową”.  Również i teraz wielu ludzi kryje swe twarze pod rozmaitymi maskami i ucieka się do przebrania. Również i dziś wiele zasad i tradycji bywa łamanych, co gorsza – nie podczas zabawy, ale zupełnie na poważnie. W tym kolorowym, nieustannym – tym się wszakże różniącym, że nie zawsze jest wesoło – „karnawale” jak nigdy przedtem potrzeba powrotu do normalności.
            Taki powrót przeżywamy oczywiście w Wielkim Poście, który właśnie się rozpoczął. Ale takim powrotem do normalności jest przecież każda Msza Święta.
            Po pracowitym, pełnym rozmaitych nie załatwionych spraw tygodniu, czuję się zagubiona. Już nie wiem, co jest priorytetem, a co może jeszcze poczekać. Ale kiedy wchodzę w chłodną ciszę kościoła, czuję, jak ogarnia mnie sacrum.  Ogarnia mnie cisza. I to nie tylko taka fizyczna cisza, ale cisza wewnętrzna. Wszystkie moje sprawy uciekają gdzieś w głąb – one także są posłuszne Najwyższemu. Gdy On chce mówić do mnie, muszą umilknąć. A potem ustawiają się we właściwej kolejności. W takiej kolejności, że nagle zdaję sobie sprawę, że jakiś tam nie rozwiązany problem, czyjaś złość, niedobre słowo, męczący dzień w pracy – to wszystko tak naprawdę nie jest aż tak istotne. Jest tylko małym elementem wielkiej Całości. A nad tą Całością czuwa Ktoś, Czyje plany sięgają znacznie dalej i znacznie głębiej, niż wszystkie moje myśli.
Zyskuję poczucie, że w tych wszystkich wielkich starciach i drobnych potyczkach nie jestem sama. I że te codzienne sprawy nie będą aż takie straszne, jeżeli mój wzrok będzie ciągle skierowany w Niebo – tak jak nie przeszkadzają wędrowcowi cienie na drodze, gdy wciąż wpatruje się w jasną tarczę słońca.
            To jest mój cotygodniowy powrót do normalności, moje poczucie bezpieczeństwa.



Czas powrotu

Każdy czas w roku miał niegdyś – dużo bardziej wyraziście niż dzisiaj - charakterystyczne tylko dla siebie zwyczaje, wyróżniające go sp...