Na początek chciałabym postawić tezę (chyba nie tak znowu bardzo
zaskakującą… ), że chrześcijaństwo jest religią wymagającą od swoich wyznawców
niemałej odwagi. Cóż, nikt zapewne nie zaprzeczy, że w tak rozkrzyczanym,
rozgadanym, narzucającym swoje zdanie i dumnym ze swojego „racjonalizmu”
(dwudziesty pierwszy wiek, a jakże!) świecie wiele potrzeba tej cechy, aby
otwarcie i po prostu (to „po prostu” sprawia niekiedy najwięcej kłopotu –
zauważam z przykrością, że budzi się we mnie niekiedy natura krętacza) wyznać
wiarę w Zmartwychwstałego. Wiele potrzeba odwagi, by kochać Kogoś tak
„nieracjonalnego” jak Jezus…
Tymczasem w naturze człowieka racjonalizm
wcale nie leży. Nie leży nawet w naturze człowieka dwudziestego pierwszego
wieku. Człowiek zawsze wierzył i wierzy nadal, i oby zawsze wierzył, że
istnieje coś więcej niż tylko ziemski, materialny świat - inna sprawa, jak
sobie to „coś więcej” wyobraża, ale w tej chwili chodzi mi tylko o ten fakt,
potwierdzony zresztą historycznie.
A dlaczego? Dlatego, że został stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
Dlatego, że w swej naturze ma zakodowaną tajemnicę, coś nadprzyrodzonego.
Dlatego wreszcie, że sam jest tajemnicą i w pewnej części kimś nadprzyrodzonym.
Zapewne z tego właśnie powodu od
wieków człowiek tworzył i uwielbiał słuchać baśni i mitów. Ktoś, kto
kiedykolwiek przeczytał baśń (a chyba każdy to zrobił, choćby gdzieś tam w
zamierzchłych czasach dzieciństwa) wie, że opowiada ona o czymś, co nigdy się
nie wydarzyło, o cudownych krainach, niezwykłych wydarzeniach, niesamowitych
istotach, których nikt przecież nie mógł spotkać (zaburzyłoby to zresztą
ustalony przez racjonalnego człowieka porządek…)
Ale uważny czytelnik dostrzeże w nich „drugie dno”. I tu zadam
prowokacyjne, na pozór bezsensowne, a już na pewno bardzo nieracjonalne
pytanie: a może właśnie wyżej wymienione wydarzenia miały miejsce?....
Teraz myślicie pewnie, że wierzę w bajki, wróżki i smoki, a to w
przypadku dorosłego człowieka rzecz doprawdy naganna. To nie tak - chodzi mi o
to, że te wydarzenia mogły rozegrać się w świecie, do którego wstęp ma tylko
dusza człowieka. Wydarzenia tak niepodobne do tych ze znanego nam świata, że
aby o nich opowiedzieć, człowiek musiał posłużyć się symbolem, aby zamknąć to
wszystko, co go spotkało, w tak niedoskonałym środku wyrazu, jakim są słowa.
Tym symbolem może być wszystko to, co wymyślono na użytek baśni:
niezwykły przedmiot, zaklęcie, istota czy cokolwiek innego. Takim symbolem posługiwano
się (mniej lub bardziej świadomie), żeby wyrazić przeczucie istnienia świata
innego niż ten realny i racjonalny.
Zapytacie – i słusznie - cóż to
wszystko jednak ma do tytułowej odwagi? Już wyjaśniam. Odwaga była tematem
bardzo często w baśniach poruszanym, i jak z tego wynika – bardzo leżącym
ludziom na sercu. Człowiek dzielny był darzony szacunkiem, za odwagę
przyznawano nagrody, sławiono ją w pieśniach. Bohaterami opowieści często byli
ludzie, którzy musieli pokonać lęk, udowodnić swoje męstwo. Zresztą i dziś
odwaga jest w cenie.
Zapytam więc - co to znaczy
odwaga? Gdyż tu także wkrada się pomylenie pojęć. Już nie wspomnę o takich, co
udowadniają swą odwagę za pomocą siekiery czy pistoletu, wymierzonego w niewinnego
człowieka - jest to najbardziej skrajny przypadek pojmowania odwagi jako braku
strachu (w tym wypadku przed karą, przed zemstą, a co najgorsze – przed własnym
sumieniem).
Odwaga nie jest brakiem strachu.
Odwaga jest pewną umiejętnością – odróżniania rzeczy, których się bać nie
należy od tych, których trzeba się bać.
Czym wobec tego jest brak strachu? Głupotą. Siła natomiast tkwi w
mądrości i rozwadze, a nie w głupocie.
Jesteś bohaterem pięknej baśni. Jedynej w swoim rodzaju i
niepowtarzalnej. Twe narodziny były zaplanowane od wieków. Otrzymałeś zadanie,
którego wykonanie zależy od ciebie – twoje życie. Jesteś rycerzem, który
każdego dnia stacza walkę. Czasem wygrywasz, czasem przegrywasz. Dano Ci do
ręki miecz i postawiono przed tobą zadanie pokonania bestii. Tą bestią jest
albo konkretna sytuacja, albo lęk i – szerzej mówiąc – inne negatywne,
niszczące uczucia, jak złość, nienawiść, pogarda. Gdy uda ci się je pokonać,
gdy uda ci się uciąć im choćby jedną głowę – poczujesz się czysty i szlachetny
jak kryształ. Będzie to namiastka smaku tego zwycięstwa, jakie obiecuje nam
Chrystus.
Boisz się tego, z czym musisz się mierzyć – to naturalne. Zdajesz sobie
jednak sprawę ze swej godności i to daje ci siłę do walki. Wiesz, co
rzeczywiście może ci zagrozić i przeszkodzić w wygraniu swojego życia. Życia
wiecznego, gdyż – jak uczy Chrystus – najgroźniejszym wrogiem jest nie ten,
który chce zniszczyć ciało, ale ten, który pragnie zniewolić ducha.
To jest początek Twojej własnej baśni. Kogo spotkasz, jakie przeżyjesz
przygody, ile złych bestii pokonasz, zależy w znacznej mierze od ciebie. Pisz
dalej tę baśń. Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz